agim: playlista na taurona
Jeśli jeszcze nie wybrałeś, Agim, który zagra w Katowicach, podpowie ci, jakiego koncertu nie możesz przegapić.

Zdjęcie: Zosia Paśnik
Kiedy jedziesz na duże festiwale w stylu OFFa albo Tauron Nowa Muzyka, zawsze pojawia się problem z wybraniem najciekawszych koncertów z bogatego line-upu. Postanowiliśmy zapytać o zdanie Agima Dżeljilj, który pracował z Igorem Pudło ze Skalpela i Jankiem Młynarskim przy projekcie Nervy. Teraz Agim próbuje sił solo, a jego koncert w czasie Taurona będzie zapowiedzią wydania nowego materiału. Grał już z sekcją dętą w Berghain, teraz czas na Muzeum Śląskie! Zdradził nam, na czyje koncerty czeka najbardziej.
Battles - „The Yabba"
Battles, chłopcy-żylety. Umiejętnie żonglują rytmiką i barwą. Dla samego Johna Staniera (perkusista) warto zobaczyć ich na żywo. To jedna z tych kapel, które lepiej usłyszeć i zobaczyć na koncercie.
The Field - „Arpeggiated Love"
The Field towarzyszyło mi podczas baaardzo długiej podróży do Budapesztu. Atmosfera tego projektu udzieliła się wówczas całemu zespołowi Oszibarack. To był finezyjny, transowy lot.
Atom - „Ich Bin Meine Maschine"
Uwe Schmidt jako Atom Tm. To kwintesencja wszystkiego, co uwielbiam w tym gatunku. Konsekwencja, znakomite, wyseparowane brzmienie, ale też wielkomiejska elegancja i koncept. To trzeba zobaczyć.
Jesteśmy też na Facebooku, polub nasz fanpage i-D Polska
Floating Points live
Floating Points, szczególnie ostatni materiał, to taka epickość, która nie razi, a wręcz czaruje. Jeszcze bardziej zachwyci na żywo podczas TNM. Jestem o tym przekonany.
Tiga - „Bugatti"
Tiga, mistrz ściśle określonej konwencji, której oddaje się bez reszty i z powodzeniem. Czasem mam wrażenie, że nad ranem odpala filmy VHS z lat 80. i siada do swych gratów, rekonstruując cały ten stuff... To na pewno podziała na żywo. Ważna sprawa: Tiga nie znosi bębniarzy, wiec zapomnijcie o szalejących pałkerach.
Beneficjenci Splendoru - „Selfie"
No właśnie... jak to możliwe, że Marcin Staniszewski aka Beneficjent splendoru, jest nim tylko z nazwy? Nie kumam tego, widziałem ich na żywo i to jest naprawdę znakomita rzecz. Przecież ostatnia płyta „Selfie" jest na najwyższym poziomie i to zarówno jeśli chodzi o produkcję jak i tekst, przekaz. To jest ten sam poziom narracji, co choćby ostatni krążek Łony i Webbera.
Tarwater - „Across The Dial"
No cóż, ja się wychowałem na Tarwater, To Rococo Rot, Mapstation czy Barbarze Morgenstern. Subtelny i organiczny smak Berlina. Polecam.
Baaba - „Sobota"
Baabunie trzeba zobaczyć. Tutaj mamy do czynienia z najwyższą ligą muzyków, którzy zioną poczuciem humoru, drą łacha z fusion (nie zapominając przy tym o emocjach). Na festiwalu zobaczymy ekipę Webbera w wersji pro. Będzie dużo drewna, pałek i cymbałek.
King Midas & Fennesz - „Lighthouse"
King Midas & Fennesz, na to czekam. Nie wiem, czego się spodziewać w wersji live. Tak czy inaczej, ich muzyka to niebywała wrażliwość i sporo formalnej zabawy. Kompletna wolność.
Lena Willikens - „Asphalt Kobolt"
Z kręgu mego technicznego świata, który eksploruje namiętnie, Lena jest takim bardzo wyrazistym podmiotem. Ma swój charakterystyczny, lekko dekadencki styl. Warto.
Przeczytaj też:
- Król: playlista na letnią depresję
- Baasch: playlista w sam raz na drogę
- Playlista inspirowana twórczością Lyncha
Kredyty
Tekst: Agim, wstęp i-D Polska